Kocham to miejsce, z bardzo osobistych powodów. Zawsze kiedy tam jestem, czuję się jak u siebie. Oczywiście nie potrafię wytłumaczyć tego w żaden racjonalny sposób. Ale na pewno każdy doświadczył kiedyś uczucia, że w danym miejscu jest... no, nie wiem, jak to określić, by zabrzmiało wiarygodnie... dobra energia. Ja tak czuję, będąc na Bałkanach, nad Adriatykiem.
I może to zabrzmi śmiesznie, mam wrażenie, że ludzie zamieszkujący te rejony wyglądają podobnie do mnie...:) Są wysocy, szczupli i jacyś tacy kanciaści:)
Oczywiście o tej porze roku w Chorwacji panują niemiłosierne upały, ale nie powstrzymało mnie to przed codziennymi pieszymi wędrówkami.
Choć kocham morze, to nie przepadam za spacerami zatłoczoną promenadą nadmorskich kurortów i dlatego zawsze staram się znaleźć miejsca bardziej dzikie, rzadziej uczęszczane i urokliwe.
Uwielbiam też atmosferę śródziemnomorskich miasteczek z kamiennymi uliczkami i kawiarenkami na każdym rogu i w każdym zaułku. Tym razem w Splicie udało nam się znaleźć takie miejsce, ukryte w podwórku. Miejsce zaciszne i bardzo klimatyczne.
Nie będę się rozpisywać o historii odwiedzonych przeze mnie miejsc, bo takie informacje można znaleźć w Wikipedii. Wrzucam więc fotki, rozkoszujcie się atmosferą.
Dubrownik
Split
To właśnie to miejsce, ten zaułek, o którym wspomniałam. Ukryty wewnątrz chłodnego podwórka. Kilka stoliczków tworzy maleńką przyhotelową restauracyjkę. Nie chciałam wyjść:)
Mogłabym tak jeszcze długo. Mam jeszcze fotki z innych miasteczek, ale czuję już, że za bardzo się rozpędziłam.
Będąc na Bałkanach, warto oprócz nadmorskich starówek zwiedzić także parki krajobrazowe, które wręcz rzucają na kolana i naprawdę urzekają swoim pięknem. To akurat zdjęcia z Parku Krajobrazowego - Wodospady Kravice w Bośni, gdzie rzeka Neretva napotyka na skały, spiętrza się i spada z kikudziesięciu metrów tworząc widowiskowe wodospady. Można się pod nimi kąpać, można też pływać w naturalnie utworzonym przy wodospadach jeziorku, gdzie woda jest krystalicznie czysta, przejrzysta i sprawia wrażenie turkusowej. Dla osób zmęczonych słoną wodą morską dodatkową atrakcją będzie kąpiel w słodkiej wodzie.
Z moich podróży nie przywożę pamiątek, tzw. durnostojek. Moje pamiątki to najczęściej regionalne produkty spożywcze. Chociaż wielokrotnie byłam zachęcana do zakupu lozy, jej smak nie przypadł mi do gustu. Loza, czyli alkohol z pestek winogron, według miejscowych jest panaceum. Starzy ludzie twierdzą, że zachowują do późnych lat zęby dzięki smarowaniu ich codziennie tym alkoholem:). Ponoć nadaje się też do masażu i ma wiele cennych właściwości. Ja jednak nie przekonałam się do jej smaku. Dla mnie - laika - smakuje jak bimber. Przywiozłam natomiast miód figowy, takiego w Polsce nie kupi się od pszczelarza. Jest on bardzo ciemny i ma głęboki smak.
Piękne zdjecia...A miód przepyszny. Chorwacja to miejsce do którego I ja chętnie wracam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZe zdjęciami niestety różnie bywa. Bardzo trudno w takich miejscach nie uchwycić w kadrze jakiegoś turysty:)
OdpowiedzUsuńPiękne , urokliwe miejsca odwiedzasz i wcale się nie dziwię że ciągle do nich powracasz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo... Na przykład teraz znów chciałabym tam być...
Usuń